Z Łukaszem Kluską, prezesem Organizacji Monarchistów Polskich oraz świeckim zaangażowanym w apostolat Tradycji katolickiej rozmawia Paweł Pomianek.
Krótsza wersja rozmowy ukazała się w grudniowym numerze „Gońca Wolności”. Na naszym blogu w trzech częściach publikujemy jej całość.
Przeczytaj pierwszą i drugą część wywiadu.
– Mógłbyś podać przykłady takich świadectw w historii Kościoła?
Podobnie czynił św. Atanazy w czasach kryzysu ariańskiego (IV wiek), który w celu ratowania Wiary wystąpił przeciwko większości ówczesnej hierarchii łącznie z papieżem Liberiuszem. Został skazany na wygnanie, a nawet ekskomunikowany, jednak nie pokusił się nigdy na głoszenie garstce wiernych, która przy nim została poglądów o wakacie prześladującej go Stolicy Piotrowej. Inną natomiast drogę w dobie kryzysu ariańskiego obrał biskup Lucyfer. Nie chciał on mieć nic wspólnego ze odstępcą Liberiuszem, który podpisał ariańskie wyznanie wiary i gdy nawet Prawda katolicka powróciła do Rzymu wzgardził prawowitą władzą wywołując gorszącą schizmę. Dziś i my musimy strzec się przed dwoma gatunkami błędów, które wiodą odpowiednio w kierunku niedomiaru lub nadmiaru. Błąd niedomiaru to obojętność liberalnych i letnich katolików na straszliwy kryzys toczący współczesny Kościół. Przez brak miłości Boga, przez zatwardziałość zimnych serc ludzie zasłaniają się tarczą fałszywego posłuszeństwa, jako środkiem wyciszania sumienia wobec obowiązku, który spoczywa na każdym katoliku, obowiązku obrony katolickiej wiary wobec nacierającej zewsząd modernistycznej herezji! Drugi zaś błąd to negacja wszystkiego, strącanie z Tronu Wikariusza Chrystusowego jak czynią sedewakantyści, co jeszcze bardziej potęguję spiralę rewolucji. Naprawdę niewiele pozostanie z Kościoła gdybyśmy przyznali wiernym prawo orzekania o wakacie Stolicy Apostolskiej. Na Sądzie Ostatecznym Chrystus nie zapyta nas jako warunek wstępu do Nieba czy Jan Paweł II był prawdziwym papieżem, lecz z pewnością usłyszymy pytanie: „czy zachowałeś miłość i czy zachowałeś katolicką wiarę?”
– Wielokrotnie podkreślacie, że herezja modernizmu to najbardziej niebezpieczna herezja w historii tocząca Kościół. Wierzycie jednak, że kiedyś Kościół z tej herezji wyjdzie. Jak sobie to wyobrażacie? Czy kiedyś papieżem zostanie ktoś, kto powie: „Okay od dziś zrywamy ze wszystkim, co zdarzyło się w Kościele przez ostatnich x lat i wracamy do tego, co głosiliśmy w 1962”? Kiedy możemy się spodziewać, że Kościół zerwie z herezją modernizmu?
– Św. Pius X powiedział kiedyś, że nawrócenie modernisty jest prawie niemożliwe. To bardzo mocne słowa. Dramat dzisiejszych dni nie polega bowiem na kryzysie moralnym, z jakim przykładowo borykało się papiestwo doby renesansu. Jest to kryzys tysiąckroć gorszy, gdyż jego źródła tkwią w płaszczyźnie czysto intelektualnej. Większość grzechów atakuje sferę zmysłów człowieka, tak więc godzą one w jego niższą część. Modernizm atakuje zaś najwyższą władzę człowieka, czyli sam rozum. Człowiek tak długo, jak posiada zdrowy rozum może skutecznie bronić się przed wszelkimi grzechami atakującymi sferę zmysłów, ale jeśli rozum jego zostanie uśmiercony następuje otwarcie wrót dla wszelkiego istniejącego zła.
Dziś dzieją się rzeczy, które tych którzy zachowali prawdziwą wiarę napełniają przerażeniem, którego nie sposób wyrazić nawet słowami, zaś dla większości ochrzczonych są czymś dobrym, godnym pochwały i uznania. Myślę o współczesnym ekumenizmie. Dzisiejsi ludzie zatracili całkowicie dogmatyczne rozumienie katolickiej wiary, stracili w swym życiu sens obiektywnej prawdy. Nie pojmują już, że prawda ze swej istoty jest autorytarna, gdyż wyklucza każdy błąd niezgodny z rzeczywistością.
Za kilkaset lat katolicy będą z niedowierzaniem czytać w podręcznikach historii, jak w XX w. mogły zdarzać się tak ohydne zbrodnie przeciw Bogu, jak choćby inspirowany przez Jana Pawła II ekumeniczny zlot w Asyżu, wspólne modły papieży z szamanami, czcicielami murzyńskich zabobonów czy protestanckimi „biskupkami”. Będą niedowierzać, tak jak my dzisiaj z niebywałym zdumieniem czytamy o występkach przeciw moralności papieży doby renesansu.
Kiedy i w jakich okolicznościach plaga modernizmu odstąpi od bram Wiecznego Miasta nie mam najmniejszego pojęcia. Wszystkie znaki na ziemi i niebie zwiastują, że czeka nas wiele lat wytrwałej i bezkompromisowej walki. Wiara katolicka daje nam jednak rękojmie ostatecznego zwycięstwa nad herezją, z którą wojnę rozpoczął już przeszło sto lat temu św. Pius X, gdyż Pan Jezus zapowiedział, że bramy piekielne Kościoła katolickiego nie przemogą.