Stowarzyszenie KoLiber Stowarzyszenie KoLiber
102
BLOG

Anna Grabińska: Przeciętny Wyborca – Studium Przypadku

Stowarzyszenie KoLiber Stowarzyszenie KoLiber Polityka Obserwuj notkę 37

Dziś w naukach społecznych w zasadzie nie mówi się o cywilizacjach – jest to metodologicznie błędne, czyli politycznie niepoprawne. Jednak czy nam się to podoba, czy nie, niektóre grupy stworzyły cywilizacje, a inne nie. Jedne cywilizacje są skuteczniejsze, a inne mniej skuteczne. Można stwierdzić, że przyczynami największej skuteczności cywilizacji europejskiej były po pierwsze myślenie perspektywiczne, a po drugie umiejętność przekładania cudzych doświadczeń na własne i vice versa.

 
W praktyce oznacza to, że Europejczycy mieli świadomość tego, iż po lecie przyjdzie zima, a po niej znów lato (oczywiście stosowane były zabiegi magiczne mające na celu sprawienie tego, ale w praktycznych działaniach widać było przede wszystkim świadomość istnienia przyszłości). Wiedzieli, że jeśli coś zasieją, to po jakimś czasie zbiorą plony. W praktyce postępowali zgodnie z przekonaniem, że po dniu dzisiejszym nadejdzie jutro, a potem kolejne dni. Wymusza to uświadomienie sobie tego, iż działania mają określone konsekwencje.
 
Umiejętność korzystania z cudzych doświadczeń to nie tylko fakt, że nie każdy z nas musi wsadzić rękę w ognisko, by przekonać się, że ogień parzy, ale znaczy też ten, że nie musimy wszystkiego wymyślać na nowo w każdym pokoleniu. Korzystamy ze skumulowanej wiedzy osób żyjących przed nami, dodając do niej nowe elementy. Wyciągamy wnioski z tego, co widzimy i z tego, co dzieje się z innymi w pewnych okolicznościach.
 
Cofamy się w rozwoju?
 
Obecnie powszechnie mówi się o regresie kulturowym i jeśli uznamy te dwie cechy za charakterystyczne dla twórców cywilizacji, musimy dojść do przekonania, że istotnie mamy (lub będziemy mieć) do czynienia z nieuchronnym cofaniem się w rozwoju. Jest to związane z tym prostym faktem, że te czynniki, które umożliwiają powstawanie cywilizacji, w coraz większym stopniu zanikają w społeczeństwie – a przynajmniej z całą pewnością są nieobecne u wielu jego członków.
 
Znajdą się zapewne tacy, którzy stwierdzą, że nie jest to wcale zmiana, gdyż zawsze jednostek obdarzonych tymi cechami było niewiele, a różnica polega na tym, że dziś, w dobie demokracji i równych szans, wszyscy zyskali możliwość współtworzenia (czy raczej współniszczenia) cywilizacji, ale wydaje mi się, że nie do końca tak jest. Być może dawniej tylko nieliczni byli w stanie działać globalnie i wykorzystywali te atrybuty na dużą skalę, ale wszyscy mniej więcej wiedzieli, że jak się nie zasieje, to potem nie ma zbiorów. A dziś? Dziś nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.
 
Żeby nie być gołosłowną przytoczę tutaj kilka przykładów dobrze dość obrazujących problem, z którym mamy obecnie do czynienia.
 
Młody człowiek zatrudniony w jednej z największych w Polsce korporacji, nieźle wykształcony, z perspektywą kariery w tejże korporacji w jednym zdaniu pomstuje na utrudnienia w poruszaniu się po mieście wynikające ze źle przeprowadzanych remontów, a w następnym stwierdza, że zarząd miasta jest świetny. Dla niego nie ma związku między tym, jaki jest zarząd a faktem, że po Warszawie bardzo ciężko się jeździ (szczęściem firmy tnąc koszty zabierają swoim pracownikom służbowe samochody, tym samym przyczyniając się do zmniejszenia korków). Na pytanie, czym objawia się świetność zarządu miasta, delikwent nie umie odpowiedzieć, ale stwierdza, że nie jest winą zarządu, że remonty są przeprowadzane fatalnie, w jego przekonaniu zarząd w ogóle nie ma nic z nimi wspólnego.
 
To rzecz jasna jest przykład poniekąd polityczny, więc winę pewnie można by zwalić na media i propagandę, co jednak nie zmienia faktu, że człowiek ten nie tylko nie dostrzega sprzeczności między tym, co mu się mówi, a tym, co sam widzi, ale także nie wyciąga żadnych wniosków z tego, co obserwuje wokół siebie.
 
Inny przykład: nie od dziś wiadomo, że jak jest ciepło to człowiek się poci. Wydawałoby się, że nie trzeba być geniuszem, aby wiedzieć, że poci się całe ciało i że wybierając kreację na wesele w maju, kiedy wiadomo, że będzie ciepło, należy to wziąć pod uwagę. A jednak nie dla wszystkich jest to oczywiste. Osoba w średnim wieku, po szkole pielęgniarskiej (więc fizjologia człowieka tym bardziej nie powinna być jej obca) doradziła córce zakup sukienki z zielonego szantungu. Dziewczyna posłuchała się matki no i rzecz jasna potem żałowała tej decyzji. Jedwab ma to do siebie, że jeśli się zamoczy to zmienia kolor i nawet po wyschnięciu zostaje plama, a że było raczej gorąco biedne dziewczę przez całe wesele wstydziło się wyjść z konta, żeby nikt nie zobaczył co stało się z jej sukienką. Miała potem dość uzasadnione pretensje do swej rodzicielki. Kobieta, o której mowa wiele razy słyszała, że jak jest ciepło nie zakłada się jednobarwnych sukienek, innych niż lniane i bawełniane właśnie dlatego, że potem trzeba się wstydzić swego wyglądu. Ale czy posłuchała tego, co inni jej mówili, opierając się na swej wiedzy i doświadczeniu? Nie.
 
Przykłady można mnożyć, ale przecież nie o to tu chodzi. Faktem jest, że współcześni ludzie nie potrafią wyciągać wniosków z tego, co widzą, korzystać z cudzych doświadczeń, a także wybiegać myślą naprzód, przewidując konsekwencje swych działań. Dotyczy to zarówno ich prywatnych spraw, jak i działalności w sferze publicznej. Dla nas rzecz jasna znacznie bardziej zajmująca i niepokojąca jest ta druga kwestia. To, że ktoś przez własną głupotę źle bawił się na imprezie, nie jest moją sprawą, ale już to, że osoba ta potem oddaje głos w wyborach jest jak najbardziej moją sprawą.
 
Konsekwencje ponosimy wszyscy
 
Zwykle gdy mówi się o demokracji i podaje argumenty przeciw niej, wspomina się o tym, że dwóch meneli ma dwa razy tyle do powiedzenia, co profesor uniwersytetu. Jest to argument rzecz jasna bzdurny potwornie. W założeniu tego twierdzenia jest to, że profesor posiada cechy, o których wcześniej była mowa, a także fakt, że menele pójdą głosować. Drugie jest oczywistym błędem – menele nie pójdą głosować. Zaś pierwsze jest, moim zdaniem, w najlepszym razie nadmiernym optymizmem. Profesorowie czy inni intelektualiści nie są wcale wolni od choroby XXI wieku. Rzekłabym nawet, że w wielu wypadkach jest ona u nich w bardziej zaawansowanym stadium.
 
Problemem nie jest demokracja jako taka, moim zdaniem problemem jest to, że współczesny świat oducza nas myślenia i samodzielnego dbania o to, by następnego dnia mieć co jeść. Przeciętny wyborca jest człowiekiem niezdolnym do samodzielnego życia i zapomniał, że zadaniem człowieka jest kształtowanie rzeczywistości i podejmowanie trudu dostosowania jej do swoich potrzeb.
 
Obecnie nie ma obowiązku brania na siebie konsekwencji tego, co się robi. Wszystko zaczyna się w domu. Kiedy dziecko nie chce posprzątać swego pokoju, mama robi to za nie. Jasne, nie ma czasu na to, by siedzieć godzinę czy dwie i czekać, ale w ten sposób robie pierwszy krok do wykształcenia czynnika regresowego. Dalej w szkole, jak ktoś nie odda wypracowania na czas, to daje mu się drugi termin, zamiast jak Pan Bóg przykazał wstawić dwóję. Przy systemie pracy, gdzie każdy robi tylko zlecony fragmencik i nie wie, co robią inni, a często nawet nie ma pojęcia, czemu to ma służyć, nie ma możliwości, by jakakolwiek jedna osoba wzięła na siebie odpowiedzialność. I tak przez złe wychowanie w domu, fatalny system edukacji i idiotyczny system pracy ludzie wyzbyli się cech, które doprowadziły do powstania najskuteczniejszej z cywilizacji.
 
Utrata tych atrybutów przeszła prawie niezauważenie i była bezbolesna. Zaś nowy sposób funkcjonowania bardzo szybko się utrwalił, gdyż życie bez odpowiedzialności, bez wybiegania myślą w przyszłość, bez rozmyślania o konsekwencjach podejmowanych działań jest na pozór łatwiejsze, mimo że tak naprawdę prowadzi do sytuacji, gdy naraz pojawia się więcej problemów niż można ogarnąć rozumem. O ile więc, nie podejmiemy wysiłku bycia odpowiedzialnym, nie ze względu na natychmiastowe konsekwencje, ale przez wzgląd na skutki długofalowe, o ile nie zaczniemy sami wyciągać wniosków z tego, co dzieje się wokół nas, czeka nas życie na gruzach cywilizacji. Tylko wtedy gdy przeciętny wyborca stanie się wyborcą świadomym, gdy ludzie znów zaczną budować cywilizację, a nie ją niszczyć, tylko wtedy gdy będziemy mieć właściwe priorytety i właściwy stosunek do rzeczywistości nas otaczającej, możemy liczyć na to, że będziemy żyć w świecie, w którym żyć można dobrze.
 
Anna Grabińska
 
--------------------------------------
 
Tekst ukazał się w majowym numerzeGońca Wolności.Biuletynu Stowarzyszenia KoLiber.

www.koliber.org Stowarzyszenie KoLiber to ogólnopolska organizacja łącząca ludzi o poglądach konserwatywnych oraz wolnorynkowych. Posiadamy ponad 20 oddziałów w miastach całej Polski. Konserwatyści, liberałowie, libertarianie, wolnościowcy, monarchiści, minarchiści, anarchokapitaliści, antykomuniści. Licealiści, studenci i przedsiębiorcy - młode pokolenie, któremu bliskie są wartości takie jak: ochrona własności, wolność gospodarcza, rozwój samorządności, szacunek dla historii i tradycji oraz silne i bezpieczne państwo. W naszej działalności dążymy do: I Realizacji idei wolnego społeczeństwa. II Całkowitego poddania gospodarki mechanizmom rynkowym. III Obrony suwerenności państwowej. IV Stworzenia "silnego państwa minimum" opartego na rządach Prawa. V Rozwoju samorządności. VI Poszanowania tradycji i historii. VII Uznania szczególnej roli Rodziny Działając w KoLibrze pragniemy zarazem inspirująco i twórczo wykorzystać spędzany wspólnie czas. Pole naszej działalności jest niezwykle szerokie: od tak poważnych przedsięwzięć jak międzynarodowe konferencje, obozy naukowe, panele dyskusyjne poprzez uliczne manifestacje aż po nieformalne spotkania, imprezy integracyjne oraz pikniki. Różnorodność nurtów sprawia, że są wśród nas ludzie o różnych poglądach. I właśnie to jest naszą siłą. Nie zawsze się zgadzamy, ale to jedyne takie miejsce na polskiej scenie politycznej, gdzie prawica potrafi rozmawiać i wypracowywać kompromisy. Poszczególne teksty zamieszczane na blogu nie są oficjalnym stanowiskiem Stowarzyszenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka